My jednak dostaliśmy nową wersję TPPR, co dziś można odczytać jako Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej. Przy czym, podobnie jak w przypadku peerelowskiego TPPR, i tutaj entuzjazm jest obowiązkowy, a kto ośmiela się w nim nie uczestniczyć, ten dostaje łatkę oszołoma lub niszczyciela pojednania.
Łukasz Warzecha, TPPR bis, 25 kwietnia 2010
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/174548,tppr-bis
Od czasu katastrofy smoleńskiej coraz częściej mówi się o pojednaniu, ociepleniu czy wprost o renesansie przyjaźni w stosunkach polsko-rosyjskich.Choć już wcześniej można było zauważyć, że Donald Tusk i Radosław Sikorski chcą zerwać z ostrym kursem polityki swoich poprzedników, to dopiero kwiecień 2010 paradoksalnie stworzył atmosferę powszechnego przyklasku dla takich działań. Politykę Tuska i Sikorskiego można oceniać różnie i wiele osób o sceptycznym nastawieniu wobec postkomunistycznej Rosji gotowa jest nazywać ją wprost polityką służalczą. Jednak w co najmniej kilku momentach - choćby podczas wojny gruzińskiej czy podczas negocjacji umowy gazowej - właśnie Radosław Sikorski działał inaczej, niż można byłoby spodziewać po jego wcześniejszych publicznych deklaracjach. Wydaje się, że właśnie zgodnie z polską racją stanu i wbrew oczekiwaniomprorosyjskiego lobby.
Chociaż wiele wypowiedzi i zachowań przedstawicieli władz polskich skłania do niepokoju czy bardzo ostrych ocen, ciągle można mieć nadzieję, że minister Sikorski zachował zdrowy rozsądek i wierność interesowi kraju. Jak pisał jeden z najwybitniejszych polskich myślicieli geopolitycznych Adolf Maria Bocheński Konieczności polityczne wymagają często z różnemi państwami stosunków warunkowych, niepalenia mostów za sobą. Przeciwnie opinia publiczna zazwyczaj rozumie tylko stosunki skrajne, zdecydowanie wrogie, albo zdecydowanie przyjazne. Jedynym ratunkiem jest tutaj fakt, że opinia publiczna bardzo często w ogóle nie interesuje się sprawami państwowemi. Być może Sikorski wziął na poważnie przestrogę Bocheńskiego i czyni zeń należyty użytek czym innym karmiąć opinię publicznę, a czym innym wykazując w działaniach. Nie jestem entuzjastą polityki zagranicznej lat 2007-2010, ale wciąż ma ona mój kredyt zaufania.
Niemniej od kwietnia 2010 roku widać zaktywizowanie się środowisk prorosyjskich, których działalność zdaje się wprost godzić w polską rację stanu. Silnie lansowana narracja pojednania, kilka symbolicznych gestów ze strony rosyjskiej i w końcu stworzenie realnego centrum integracji wykluczonych w poprzednich latach z elit władzy środowisk prorosyjskich w okolicach Pałacu Prezydenckim sprawiły, że głos Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej słychać coraz głośniej. Co gorsza, usłyszeć go można w bardzo różnych, czasami zaskakujących miejscach. Dlatego właśnie monitorowanie i analizowanie wypowiedzi na temat stosunków polsko-rosyjskich i posowieckiej Rosji wydaje się dziś potrzebne bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Mam nadzieję, że blog spotka się z zainteresowaniem czytelników. Liczę na Państwa sugestie i komentarze.
[ptr]